niedziela, 23 grudnia 2012

In the land of gods & monsters


To jest cudowny obrazek tła mojego cud-bloga w pełnej krasie. Jest tak epicko mroczne, że wpycham je wszędzie. Zygfryd jest na nim taki majestatyczny ♥ Dovakhiin też jest spoko, zwłaszcza ten pełen dynamizmu zatrzymany w ruchu sznurek, którym macha na mojego smoka. No i w ogóle światłocień, gra kolorów, ten obrazek jest po prostu zajebisty, co tu więcej pisać.


Mój avatar :D Jego geneza jest w gruncie rzeczy bardzo zajmująca, gdyż w oryginalnym obrazku ten oto kot, którego umownie nazwę Zbigniew (Zbigniew Puchatek), śpiewał najlepszy fragment najsłynniejszej piosenki Whitney Houston, który brzmiał mniej więcej tak: "AND IIIIIIIIIEEEEEEEEEEEIIIIIIIIIIIII WILL ALWAYS LOVE YOU". Czy wszyscy znają melodię do pieśni kościelnej "Niech będzie chwała i cześć i uwielbienie"? Jak nie to YouTube został stworzony do takich rzeczy. Mój mentor podzieliła się kiedyś ze mną piosenką sławną w jej szkole utworzoną pod wyżej wymienioną melodię a leciało to tak "Niech będzie hańba i wstyd i potępienie. Hańba i wstyd <wstaw imię wroga>. HAAAAAAAŃBAAAAA, niech będzie HAAAAŃBAAA. Tak jemu hańba i wstyyyyyyd."

Znalazłam dzisiaj moją starą twórczość sprzed roku. To był taki okres w życiu kiedy lubiłam pisać, a ludzie w moim otoczeniu lubili czytać to co pisałam. Sprawiało im to radość, więc pisałam dalej. Ot, taka mini machina, ale obrazująca w prosty sposób biznes jakim jest pisanie literatury. Ale ludzie w moim otoczeniu coraz rzadziej domagali się żebym pisała, już nie zależało im tak na czytaniu tego co mam do powiedzenia, czytali twórczość innych, którzy podobnie jak ja lubili pisać. Straciłam wtedy część wiary w swoje umiejętności, no bo i po co pisać, skoro nikt nie czyta? Pisałam przez jakiś czas dla samej siebie, ale dość szybko straciłam zapał. Nie była to super twórczość. Najpierw pisałam, żeby rozbawić czytelnika. Gdy straciłam tych niewielu (powaga, było ich w największym szczycie bodajże trzech...), za przeproszeniem, odpierdoliło mi do reszty, w związku z czym "teksty dla mnie" wyglądają jakbym pisała najarana. Ale jestem z tego dumna, napisałam wtedy 2,5 naćpanego tekstu i dopiero wtedy straciłam mój artystyczny zapał. Czy żałuję? Tak, no bo to zawsze byłoby jakieś hobby, pisać tak co dzień chociażby po linijce tekstu.
 Przynajmniej nie przestałam marzyć :D Marzenia to jest jakby moje życie, uciekam marzyć gdy mam problemy, a więc bardzo często. Moja wyobraźnia jest dość napchana, a jednak mieszczą się tam nowe pomysły. Nie powiem, gubię się troszkę w mojej wyobraźni. Miałam kiedyś ambitny plan spisać wszystkie moje marzenia, w ogóle całą moją wyobraźnię i ten "mój mały świat", ale zawsze bałam się, że gdyby rodzice to odkryli to zapisaliby mnie na jakąś terapię, bo uznaliby, że mam problemy i rozdwojenie jaźni. A ja po prostu lubię gdybać... Czy to źle? Nie wydaje mi się. Dla mnie to jakby.... poszerzanie horyzontów. Dlatego właśnie dość ciężko mnie zaskoczyć. Rozważam bardzo często bardzo różne scenariusze.


I to by było na tyle. Dzisiaj. Jutro też tu będę.

LetItGoLetItDie 
<mam nadzieję, że to oczojebny fiolecik, żeby się w oczy rzucał>
Kiedyś podpisywałam się wszędzie Babydoll. Ot, taki kaprys. Mój nowy podpis jest nieco długaśny, ale nic to, lubię oba.


Hehe, Lana znowu ma epic piosenkę. W istocie, ta jest verra epic. Oh and one more thing. Defend Yourself. You don't wanna end like me, do You? <dramatyczniejszy akcent>


1 komentarz:

  1. Teksty a'la Joyce są najlepsze, najbardziej personalne, więc kontynuuj w tym stylu, proooszę!
    A Lana wszędzie jest cudowna, ona jest chodzącym ideałem <3

    OdpowiedzUsuń